Portugalia to kraj ukształtowany
przez ocean, a przez to niezwykle barwny i wielokulturowy.
Miasteczko Monte Gordo, w którym mieszkałyśmy położone jest zaraz przy granicy z Hiszpanią.
Miasteczko Monte Gordo, w którym mieszkałyśmy położone jest zaraz przy granicy z Hiszpanią.
Naszą podróż rozpoczęłyśmy od paru
dni spędzonych na plaży a następnie wynajęłyśmy samochód i zaczął się czterodniowy
maraton po najciekawszych zakątkach.
Zwiedzanie rozpoczęłyśmy od wybrzeża
Algarve, zajmującego południowy koniuszek Portugali. Niemal całe wybrzeże to
piękne plaże, czysta woda, skaliste malownicze zatoki, formacje skalne i
fantastyczne groty. W południowo zachodnim krańcu kontynentu europejskiego,
niedaleko stolicy regionu Lagos, na przylądku Świętego Wincentego, znajduje się
skalisty brzeg z latarnią morską Ponta de Piedale. Pomarańczowe skały schodzą
do lazurowej wody, tworząc fantastyczne formy. W okolicy, znalazłyśmy zupełnie
pustą i dziką plaże. Poczułyśmy się jak rozbitkowie na bezludnej wyspie.
Następnie wracałyśmy w stronę naszego miasta, zatrzymując się w każdym po
drodze mijanym miasteczku: Sagres, Lagos, Portimao, Silves, Albufeira, Loule,
Quarteira, Faro, Olhao, Tavira i powrót do Monte Gordo. Miasto Sagres kryje
zamierzchłą przeszłość żeglarską. Zobaczyłyśmy tam fortecę ks. Henryka, oraz
słynną różę wiatrów. Silves, to dawna stolica arabska. Nad miastem góruje zamek
( Twierdza Maurów). Jednym z najstarszych miast Algarve, jest miasto Lagos.
Mieści się tam Placa de Republica – plac, na którym odbywały się pierwsze w
Europie targi niewolników. Olhao to największy port rybacki na całym
południowym wybrzeżu.. Stolicą Algarve jest Faro – miasto ze średniowiecznymi
murami i licznymi zabytkami. Południowa Portugalia jest pełna uroczych
krajobrazów i bardzo bogata historycznie. W tym rejonie bardzo widoczny jest
wpływ kultury i architektury mauretańskiej.
Następną wyprawę
zaczęłyśmy bladym świtem gdyż do Fatimy czekała nas pięcio godzinna podróż. Fatima,
miejsce objawień Matki Boskiej trójce pastuszków. Jedno z najważniejszych
katolickich centrów kultu Maryjnego, będące celem pielgrzymek z całego świata.
Odwiedziłyśmy Bazylikę, Kaplicę objawień i miejsce gdzie mieszkali: Łucja,
Hiacynta i Franciszek. A łyk wody ze Studni Anioła dodał nam sił do dalszej
podróży. Z Fatimy pojechałyśmy do Lizbony – stolicy Portugalii.
Wjechałyśmy przez piękny nowy most, najdłuższy w Europie, bo mający około 17 km
długości. Lizbona położona jest na wzgórzach. Niesamowite wrażenie robią
wąskie, kręte uliczki, raz pnące się wysoko w górę a zaraz opadające ostro w
dół.
Na obraz historycznego miasta,
składają się również charakterystyczne fasady domów ozdabianych kafelkami.
Zostawiłyśmy samochód przy porcie i pieszo wybrałyśmy się do centrum.
Trafiłyśmy do starej arabskiej dzielnicy Alfama, następnie spacerując
trafiłyśmy na punkt widokowy z malowniczym obrazem miasta. Niestety zrobiło się
późno i musiałyśmy wracać, bo do hotelu długa droga.
Trzeci dzień przeznaczyłyśmy w całości na Hiszpanie. Gibraltar – kolonia
angielska, pierwszy nasz cel. Mnóstwo turystów i wielkie korki, to pierwsze
wrażenie jakie zrobił na nas ten kamienny kolos. Woda na około lazurowa, piękne
widoki i niesamowicie mocny wiatr. Przekraczając granice hiszpańsko – angielską
przejeżdża się przez pas, na którym lądują samoloty. W momencie lądowania,
wstrzymywany jest ruch. Żałowałyśmy, że akurat żaden samolot nie lądował.
Zwiedziłyśmy całą górę, popatrzyłyśmy z daleka na Afrykę, zrobiłyśmy zakupy, bo
w sklepach produkty niesamowicie tanie i zebrałyśmy się w dalszą drogę.
Teraz
Sevilla. Piękne miasto, z niesamowitą duszą. Przemili ludzie. Nie mogłyśmy
trafić do centrum, wiec jak to zwykle robimy, wykorzystałyśmy koniec języka za
przewodnika. Młody chłopak na skuterze kazał nam jechać za sobą i doprowadził
nas do miejsca gdzie zostawiłyśmy samochód. Na dodatek narysował nam mapkę jak
i gdzie iść, co zwiedzić i na co zwrócić uwagę. Poszłyśmy za jego wskazówkami.
Same nie miałybyśmy tak dobrej orientacji. Tym bardziej, że nie posiadałyśmy
jeszcze wtedy GPS. Plac Hiszpański, centrum Sevilli, piękne uliczki, kościoły,
miasto tętniące życiem, no i ten język. Architektura urzekająca. Byłyśmy
zachwycone. W czasie tego krótkiego pobytu, już wiedziałyśmy, że Hiszpanie
zwiedzimy zupełnie osobno i dokładnie w przyszłym roku. Przy okazji
zapomniałyśmy, że w Hiszpanii jest godzina później niż w Portugalii i całe
szczęście, bo mogłyśmy sobie pozwolić na jeszcze chwile spędzoną na kawie w
pięknym zaułku z widokiem na katedrę hiszpańską.
Czwartego dnia miałyśmy jeszcze parę
godzin do oddania samochodu, wiec postanowiłyśmy to jeszcze wykorzystać i
pojechałyśmy do pobliskiej Taviry i jeszcze do Villa Real de Santo Antonio.
Przez te 4 dni przejechałyśmy w sumie 3 000 km. Byłyśmy z siebie dumne.
by Mroofki Team
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz