Z plecakiem przez świat
Czy z książki można się nauczyć podróżować?
Lubię podróżować. Jak chyba większość ludzi. Lubię wędrować,
poznawać, zwiedzać, fotografować, ocierać się o Przygodę, a później wspominać,
opowiadać, przeglądać zdjęcia... Lubię, kiedy w podróży spotykają mnie
niespodzianki - ale tylko przyjemne, rzecz jasna! Nie jest łatwo tak zaplanować
wyjazd, żeby przewidzieć wszystkie ewentualności. Ale można uniknąć wielu
rozczarowań, jeśli wcześniej zgromadzi się odpowiednie informacje. Tylko -
jakie to są "odpowiednie"?
Książka Moniki Witkowskiej "Z plecakiem przez
świat" to kompendium wiedzy o podróżowaniu. To poradnik nie dla
zaawansowanych globtroterów, ale dla każdego z nas; dla przeciętnego, nawet
cherlawego pochłaniacza chleba i seriali, w którym pęcznieje ziarenko marzeń o
włóczędze.
Autorka jest wytrawną podróżniczką - jak można się
dowiedzieć z lektury, odwiedziła odległe państwa na obu półkulach; poruszała
się różnymi środkami lokomocji, żeglowała, wspinała się na najwyższe szczyty, nocowała w przedziwnych miejscach i
z niejednych tarapatów wyszła obronną ręką.
Przyznam, że niechętnie sięgnęłam po kolejny poradnik -
jestem zmęczona ciągłym pouczaniem i doradzaniem - jaką dietę stosować, jak
wyleczyć przeziębienie, gdzie kupować sprzęt komputerowy, jakie studia
podyplomowe ukończyć i jak napisać CV. Na początku moje obawy się potwierdziły:
dowiedziałam się, że na samolot nie wolno się spóźnić, a w podróży przyda się
praktycznie wszystko, tylko że później trzeba to dźwigać na plecach, więc i tak
wybór należy do nas. Brnęłam dalej tylko dlatego, że autorka ilustrowała porady
krótkimi anegdotami z własnych przeżyć w danej dziedzinie.
A te były naprawdę fascynujące: przelot gitary jako pasażera
z imiennym biletem, autostop zakończony "złapaniem" helikoptera, kara
za przemyt jednej pomarańczy i nieporozumienia językowe ("cipki"
zakonnic chorwackich okazały się utkanymi przez siostrzyczki koronkami...). O
pomyłki za granicą łatwo - ponoć w Kenii na drzwiach toalety piktogram pokazuje
człowieka z warkoczami (to mężczyzna) i kobietę - łysą, jak obyczaj każe... Do
której byście weszli?
Oczywiście sama też nie uważam się za nowicjuszkę - gdzieś
tam byłam z biurem podróży, gdzieś tam wędrowałam z grupą przyjaciół, na
tatrzańskie szczyty wspięłam się samodzielnie. Przeloty do ciepłych krajów,
porozumiewanie się z miejscowymi w łamanym angielskim czy niemieckim - tak,
tak, znamy to... Czytałam i ziewałam; ale powoli buzia zaczęła mi się otwierać
z innego powodu...
Dowiedziałam się, jak wygląda przelot tranzytowy z przesiadką w obcym kraju; jakiego stanowiska trzeba szukać i jaka jest procedura bagażowa; przeczytałam, że nie wszystkie miejsca w samolocie bywają oznaczone i rezerwowane, a także o "nadkomplecie pasażerów", w którym można się znaleźć - i co wtedy? Dostałam ściągę z międzynarodowego slangu lotniskowego i przeczytałam o procedurach w egzotycznych krajach - a przecież właśnie o nietypowych wyjazdach marzymy! Tych informacji nie znalazłabym w Internecie - chyba, że w jakimś egzotycznym języku...
Dowiedziałam się, jak wygląda przelot tranzytowy z przesiadką w obcym kraju; jakiego stanowiska trzeba szukać i jaka jest procedura bagażowa; przeczytałam, że nie wszystkie miejsca w samolocie bywają oznaczone i rezerwowane, a także o "nadkomplecie pasażerów", w którym można się znaleźć - i co wtedy? Dostałam ściągę z międzynarodowego slangu lotniskowego i przeczytałam o procedurach w egzotycznych krajach - a przecież właśnie o nietypowych wyjazdach marzymy! Tych informacji nie znalazłabym w Internecie - chyba, że w jakimś egzotycznym języku...
Informacje stawały się coraz ciekawsze, aż w końcu
pochyliłam czoło i musiałam nazwać je - nieocenionymi! Dowiedziałam się, jaka
żywność i napoje są bezpieczne w innym klimacie - a jakich unikać. Co robić w
razie trzęsienia ziemi. Co można zrobić, kiedy plan nie wypali, zostaniemy bez
noclegu, bez pieniędzy, bez przewodnika, bez wizy? Jakie bywają
"kruczki" przy wypożyczaniu samochodów: paliwo, limit kilometrów -
nigdy bym sama o tym nie pomyślała!
Autorka podaje konkretne numery telefonów i adresy
internetowe stron, gdzie można zasięgnąć informacji o przepisach celnych,
niedozwolonych pamiątkach przyrodniczych i innych istotnych sprawach, o których
na ogół początkujący globtroter nie ma pojęcia...
Wyposażeni w nowoczesny sprzęt - komórki, laptopy, aparaty
cyfrowe, grzałki i czajniki bezprzewodowe - nie zdajemy sobie sprawy, że w
niektórych atrakcyjnych turystycznie miejscach nie będziemy mogli z nich
korzystać z prozaicznej przyczyny: braku prądu do ładowania (ponoć są miejsca,
gdzie prąd jest włączany co 2 dni) lub braku adaptera do innego niż u nas
gniazdka. Co wtedy? Wtedy - to już klapa. Trzeba było wcześniej zajrzeć do
książki pani Moniki...
Książka pięknie wydana, na błyszczącym papierze, ozdobiona
kolorowymi zdjęciami; historyjki z podróży autorki drukowane na tle innego
koloru, stanowią smakowity przerywnik; szata graficzna książki naprawdę
atrakcyjna. Godna polecenia i dla tych, którzy mają przed sobą podróże, jak i
dla tych, którzy tylko lubią o nich poczytać. A kto wie - może po tej
lekturze?...
Tytuł: Z plecakiem przez świat
Autor: Monika Witkowska
Wydawnictwo: Videograf II Sp. z o.o.
Rok wydania: 2010
Oprawa: miękka
Stron: 256
ISBN 978-83-7183-806-4
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz