Powiew Północy
Często, gdy
pyta się mnie o jedno z piękniejszych miejsc, jakie do tej pory dane mi było zobaczyć,
odpowiadam: Norwegia. „Norwegia ? Ale przecież tam zawsze jest zimno, ciemno i
dużo pada” zwykle słyszę. Otóż nie zawsze. Zależy od regionu i panującego tam
klimatu oraz, rzecz jasna, od pory roku. Zachodnie wybrzeże Norwegii przez cały
rok otulane jest przez ciepły prąd morski Golfsztorm docierający aż z Meksyku.
To on sprawia, że zimy nie są tam aż tak mroźne, opady śniegu nie należą do dużych
a klimat jest dość łagodny wbrew panującemu przekonaniu. Opady rzeczywiście
potrafią być obfite, ale jak już wyjdzie Słońce, gdzie się nie spojrzy,
wyłaniają się widoki zapierające dech w piersiach. Dziewicza natura, rześkie
powietrze, granitowe góry pnące się wysoko i nagle spadające tuż do pobliskiego
głębokiego fiordu, lodowce, jeziora i górskie rzeki o krystalicznie czystej
wodzie wciąż obfitujące w ryby. Odległe niezamieszkałe przestrzenie wzbudzają w
człowieku poczucie szacunku i respektu wobec przyrody. Spokój, który służy
wyciszeniu i melancholii. To wszystko sprawia, że wciąż chcę tam wracać,
niezależnie od pory roku.
Naszą podróż rozpoczynamy od drugiego co do wielkości miasta
Norwegii znajdującego się na zachodnim wybrzeżu. To właśnie Bergen, wpisane na
listę światowego dziedzictwa UNESCO, nazywane bramą do fiordów i otoczone przez
siedem szczytów górskich. Bliskość morza i piękne położenie, sprawiło, że
Bergen jest jednym z najważniejszych norweskich miast portowych i szlaków
komunikacyjnych, zarówno o charakterze turystycznym, jak i przemysłowym.
Ale Bergen to też miasto akademickie, w którym znajduje się
jedna z najbardziej renomowanych i starszych uczelni w Norwegii – Uniwersytet w
Bergen. To miasto oferujące szeroką ofertę kulturalno-historyczną. Liczne
festiwale, muzea, teatr, wystawy, koncerty i imprezy o charakterze sportowym
umilają czas mieszkańcom i turystom. To tu urodził się, tworzył i zmarł jeden z
najwybitniejszych norweskich kompozytorów Edvard Grieg. Jego kompozycja
„Poranek” jest jedną z najbardziej znanych utworów muzyki klasycznej. Poniżej
link:
Mimo że Bergen znane jest też z największej ilości opadów
deszczu, mnie ugościło piękną pogodą.
Poniższa panorama miasta została uchwycona z góry Fløyen, na
którą można dotrzeć zarówno koleją linowo-terenową, jak i pieszo.
Choć jest to drugie co do wielkości miasto, liczy niespełna
266 000 mieszkańców, co nadaje mu kameralny charakter.
Zmierzając w kierunku Gamle Bergen, czyli najstarszej części
miasta, mijamy po drodze znany Targ Rybny Fisketorget znajdujący się pod gołym
niebem, gdzie można kupić sporą gamę owoców morza, od ostryg po kraby, homary i
wiele rodzajów ryb, oraz spróbować najświeżych, bo wyłowionych tego samego dnia,
norweskich krewetek.
Idąc dalej, ukazuje się przed naszymi oczami port, w którym
zwykle zacumowanych jest sporo jachtów, promów, kutrów rybackich czy wreszcie ogromnych
statków pasażerskich. Wiosną i latem, kiedy dni są dłuższe i słoneczne, a noce
cieplejsze i spokojniejsze, wielu Norwegów lubi cumować tu wieczorami swoje
pływające domy, siadać na wygodnych kanapach na pokładzie oświetlonym świecami,
jeść i pić wino celebrując życie w najbliższym gronie.
I wreszcie docieramy do Bryggen, najstarszej części miasta.
Skansen Bryggen to szereg krzywych ze starości, wąskich i kolorowych budynków z
1901 roku. W dzisiejszych czasach mieszczą się tam sklepy z pamiątkami, często
oferujące typowo norweskie produkty, puby, restauracje i część muzealna.
Jak już wcześniej wspominałam, Bergen otoczone jest przez
siedem szczytów górskich. Tym razem panorama miasta widziana z wyższego od
Fløyen punktu górskiego o nazwie Ulriken, na którego szczyt można wejść pieszo,
wbiec jak to mają w zwyczaju Norwegowie, lub wjechać kolejką linową.
Miejscami wartymi odwiedzenia są też na pewno Gamlehaugen,
rezydencja rodziny królewskiej położona nad wodami fjordu w pięknym parku. W
dni, kiedy akurat król nie gości w Bergen, budynek i jego ogród dostępne są dla
wszystkich śmiertelników, w których żyłach nie płynie błękitna krew, a którzy
mają chęć spędzić czas w królewskim otoczeniu.
Oraz drewniany kościółek Fantoft z XII w. znajdujący się w
dzielnicy o rajsko brzmiącej nazwie Paradis, który spłonął doszczętnie na
początku lat 90-tych, ale jak widać na poniższym zdjęciu, został pieczołowicie
odbudowany. Warto dodać, że Norwegia jest jedynym krajem skandynawskim, w
którym zachowały się drewniane kościoły typu stavkikrke lub wang
jeszcze z okresu średniowiecza.
Z miasta Bergen kierujemy się na na północ kraju, bardziej w
głąb lądu, w kierunku okrzykniętego mianem najpiękniejszego fiordu Norwegii – Geirangerfjord. Droga jest długa, miejscami kręta, z przeprawą promem. Ale sceneria wynagradza nam trudy podróży.
Końcowy podjazd może przyprawić o zawrót głowy, a przepaście po bokach drogi o ścisk w klatce piersiowej; ale to, co zastaje się na górze sprawia, że szybko zapominamy o lęku i zmęczeniu. Oto Geirangerfjord w jego końcowej części. Sam fiord ciągnie się 15 km w głąb lądu, a jego głębokość miejscami dochodzi do 600 m. Pozwala to największym statkom wycieczkowym bez problemów przemieszczać się pośród wysokich zboczy górskich, obfitujących w wodospady ku uciesze turystów.
Poniżej na zdjęciu: jedna z chlub Norwegii, statek wycieczkowy Hurtigruten (należący do sieci 11 promów o tej samej nazwie). Rejs rozpoczyna się w znanym już nam Bergen, a kończy aż za kołem podbiegunowym w miejscowości Kirkenes, blisko granicy z Rosją. Podróż trwa tydzień w jedną stronę i pozwala poznać różnorodność Norwegii, jakiej nie zobaczymy podróżując lądem. Statki cumują we wszystkich większych miejscowościach i wpływają w głąb najbardziej znanych norweskich fiordów. Na pokładzie można skosztować eleganckiej norweskiej kuchni, a przy odrobinie szczęścia podziwiać z panoramicznych okien restauracyjnych tańczącą zorzę polarną na nocnym niebie.
Poniżej na zdjęciu: jedna z chlub Norwegii, statek wycieczkowy Hurtigruten (należący do sieci 11 promów o tej samej nazwie). Rejs rozpoczyna się w znanym już nam Bergen, a kończy aż za kołem podbiegunowym w miejscowości Kirkenes, blisko granicy z Rosją. Podróż trwa tydzień w jedną stronę i pozwala poznać różnorodność Norwegii, jakiej nie zobaczymy podróżując lądem. Statki cumują we wszystkich większych miejscowościach i wpływają w głąb najbardziej znanych norweskich fiordów. Na pokładzie można skosztować eleganckiej norweskiej kuchni, a przy odrobinie szczęścia podziwiać z panoramicznych okien restauracyjnych tańczącą zorzę polarną na nocnym niebie.
Kierując się autem w głąb gór, ponad Geirangerfjord, krajobraz zmienia się w bardziej surowy, ale równie piękny, a temperatura spada o kilka stopni. Jesteśmy tak zachwyceni, że co chwila zatrzymujemy samochód na poboczu, robimy zdjęcia i chłoniemy cudne widoki.
Należy pamiętać o tym, że Europa Północna ma również nam
wiele do zaoferowania. Warto się na nią otworzyć.
EF
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz