środa, 27 listopada 2013


Na narty lub na Fuerteventure ?

Była śnieżna zima. Czas ferii. Należało podjąć decyzję dokąd na narty?

Naturalnym kierunkiem było ... zaprzyjaźnione biuro podróży. Udałam się tam z zamiarem zakupu wyjazdu na narty a wróciłam z biletami na Fuerteventure.

Miałam trochę mieszane uczucia czy jest to właściwa decyzja ? Przekonało mnie to, co usłyszałam od organizatora wyjazdu, iż jest to najbardziej bezludna wśród archipelagu Wysp Kanaryjskich.

Na początek przytoczę kilka faktów :

Fuerteventura, jako najstarsza z Wysp Kanaryjskich, podobnie jak pozostałe z wysp - była regularnie odwiedzana, zasiedlana lub najeżdżana przez wszystkie kultury śródziemnomorskie dysponujące łodziami. Zdarzało się nawet, że kilka ludów z północnej Europy usiłowało zawładnąć wyspami, jednak pomimo tylu nacisków ze strony zachłannych sąsiadów, "Kanary" są nadal hiszpańskie. Mimo wszystko, dawne kultury pozostawiły po sobie liczne pałace, wiatraki, fortece, podczas, gdy współcześni goście znaczą swój szlak najczęściej porozbijanymi butelkami.

Klimat

Wyspa usytuowana jest niecałe 100 km od afrykańskiego Maroka, mniej więcej na tej samej wysokości co Floryda i Meksyk, dzięki czemu jej łagodny klimat i zróżnicowany krajobraz przyciąga tłumy spragnionych ciszy i wypoczynku. Co ważne, temperatura nawet w szczycie sezonu, nie jest zbyt uporczywie wysoka, bo ok. 25 st. C.

Na wyspie.
Przyleciałam na wyspę późnym wieczorem i jedyne co widziałam w drodze z lotniska do hotelu to były światła mijanych samochodów.
Poranek dnia następnego przywitał mnie cudownym słońcem i widokiem.


I tak rozpoczął się tydzień intensywnego leniuchowania w hotelu Rio Calma.


Dni upływały na kąpielach słonecznych , rozmowach, na które nie było czasu w kraju oraz czytaniu kolejnych książek…


Wycieczka.
Postanowiłam jednak na dzień przerwać stan w, którym się znalazłam i zwiedzić wyspę.
Wynajęłam samochód i pojechałam w kierunku Morro Jable, czyli na południe wyspy.
Jest to mała wioska rybacka z charakterystyczną latarnią morską, która obecnie przybrała rangę międzynarodowego kurortu, zachowała jednak swój pierwotny charakter. Na miejscu okazało się, iż ciągną się tam kilometry złocistych plaż, świetne warunki do uprawiania sportów wodnych, liczne restauracje i bary gwarantują udany wypoczynek.
Po krótkim zwiedzaniu postanowiłam jednak pojechać na północny – zachód wyspy do Ajui.
Trasa biegła krętymi drogami przez wulkaniczną wyspę niejednokrotnie ukazując „księżycowe” krajobrazy.
Po przybyciu na miejsce zobaczyłam cudowny obraz.


Okraszony falami ... 


W miejscowej restauracji, położonej nad samym brzegiem, zjadłam obiad z świeżo złowionych ryb, a ponieważ nie byłam kierowcą, mogłam degustować wyśmienite białe wino z wysp kanaryjskich.


 Droga powrotna minęła dość szybko i znowu znalazłam się w moim „małym raju”.


Niestety, tydzień szybko minął i trzeba było wrócić do naszej polskiej, zimowej rzeczywistości.


W tym roku nie będę już zastanawiała się czy pojechać na narty czy też spędzić urlop pod palmami. Zastanawiam się już tylko gdzie pojechać pod palmy.

A jak wrócę to znowu zdam relację.

ag

2 komentarze:

  1. ciekawe miejsce jak przeczytałem. wybiorę się tam zimą!

    OdpowiedzUsuń
  2. oj ale palny !!! koleżanka była ... plaże rewelacja...

    OdpowiedzUsuń