środa, 4 grudnia 2013


Bahama mama, czyli co gdzie, jak i za ile w Nassau, z dziennika „Podróże życia”  cz.I

ze strony travelocity.com


Co jakiś czas udaje mi się wygospodarować trochę czasu i gotówki i lecę do US do rodziny. Jestem tam około 3-4 tygodni, w zależności od urlopu, który mogę wykorzystać. Jak pewnie każdy wie, bilet można kupić już w cenie około 2000 zł (w obie strony), jeśli oczywiście wcześniej się tym zainteresuje.
Jakiś czasu temu, a było to dokładnie kilkanaście lat wstecz zauważyłem analizując ceny i dostępność usług turystycznych, że zakupując jakąś podróż bezpośrednio w US wychodzi ona dużo taniej niż poprzez polskie biura turystyczne. Dostępność ofert jest również inna, to akurat zrozumiałe, bo wiadomo że biura w US nie będą pośredniczyły w swoim ofertowaniu z biurami z Polski.
W każdym razie udało mi się zakupić pakiet jednoosobowy na Bahama. Było to pierwszy raz 7 lat temu. Kosztowało mnie to wówczas za 7 dni All inclusive w hotelu 3 gwiazdkowym za 600$. Do tej opcji dokupiłem bilet lotniczy za 140$ ( w obie strony) z New York do Nassau (czyli stolicy Bahama).
Pierwsze moje wrażenie przed wylotem było takie, że w zasadzie nie mogę uwierzyć, że lecę na Bahamy, po prostu nie docierało do mnie, że marzenia - o których człowiek marzy gdy ogląda zagraniczne filmy - spełniają się. W każdym razie udało się wszystko przygotować i wyruszyć w podróż do US na 3  tygodnie, w tym lecąc na Bahamy na tydzień.
Zapomniałem dodać, że wykupiłem sobie jeszcze za 30$ tzw. osobową taksówkę z lotniska do hotelu, tak żeby było wygodnie.
Przylot na Bahamy odbywa się bardzo miło i przyjemnie. Nie trzeba mieć żadnych wiz wjazdowych poza wizą amerykańska, ponieważ obywatele Unii Europejskiej są z nich zwolnieni. Chociaż jak pamiętam przy wpuszczaniu na teren Bahama, miałem dodatkową rozmowę z panem oficerem, bo nie był zorientowany, że Polska jest w Unii Europejskiej. No cóż, musiałem, zachować poważną minę, w końcu jeden jego ruch i mógłby mnie nie wpuścić na terytorium Bahama J.
W każdym razie udało się. Hotel w zasadzie mnie zaskoczył, bo nie spodziewałem się cudów po perypetiach w polskich hotelach. Tzn. miła obsługa, jedzenia egzotycznego bardzo dużo, do wyboru do koloru, na każdy dzień wszystko świeżutkie. Jako że był listopad i temperatura mimo wszystko 28 stopni  - wszystko klimatyzowane, wszędzie dodatkowe wiatraki. Po późniejszych doświadczeniach stwierdzam, że ogólnie hotele na Bahamach mają dość wysoką renomę niezależnie od gwiazdek. Dostałem pokój z widokiem na ocean, no cóż horyzont powalał przy zachodach słońca, a przy wschodach woda wyglądała jak z bajki, krystalicznie czysta i zielonobłękitna. Każdy hotel ma basen, a jeśli chodzi o polskość to powiem tak: owszem alkohole są i to baaaardzo dobre. Kelnerka poleciła mi przy basenie Bahama mama (szczerze: nie jestem degustatorem drinków, zwłaszcza egzotycznych i nawet znając opowieści z krajów bliższych Polsce mówiono mi, że są one słabe) . Po degustacji pierwszego koktajlu Bahama mama doszedłem do wniosku, że to jest to. To jest mój drink, to jest właśnie ta egzotyka dla moich kubełków smakowych, której potrzebowałem. Kelnerka nie omieszkała zwrócić mi uwagi po zamówieniu kolejnego - czy jestem pewien, że tak to szybko piję, bo są one dość mocne. No ale cóż, Polak lubi wyzwania i już po 3 koktajlu wylądowałem w hotelu (a poszedłem tylko po kabel do laptopa), zasypiając jak dziecko w bahamskim łóżku. Na drugi dzień laptop oraz inne akcesoria czekały na mnie przy basenie, a kelnerka kurtuazyjnie wymieniła ze mną spojrzenie mówiąc: Hi :D….
Różnorodność drinków powala europejczyka i nie mówię, że nie mamy się czym pochwalić na tym polu, ale po prostu to coś innego, a egzotyce się nie odmawia tym bardziej, że jest wliczona :D.
Zapraszam do II części ;)

Michał Tyński 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz